środa, 22 lutego 2012

Podstawowe pytania

Gdyby ktoś zapytał cię: "Kim jesteś?" Jakbyś odpowiedział? 
- Najprawdopodobniej podałbym swoje imię.
Co, jeśli osoba odpowiedziałaby: "Nie pytałem o podanie imienia. Zapytałem kim jesteś?"
- To umożliwiłbym jej moją identyfikację, podając na przykład prawo jazdy.
Co, jeśli osoba odpowiedziałaby: "Nie prosiłem Cię o identyfikację. Zapytałem kim jesteś?"
- Czego chcesz? Adresu? Mojego wykształcenia? Mojego zawodu? Mojego drzewa genealogicznego? Co chcesz wiedzieć?
- Chcę wiedzieć, kim jesteś.
W takim razie pozwól że zapytam Cię, czy kiedykolwiek zapytałeś się siebie: "Kim jestem?" Jeśli tak, jaka była twoja odpowiedź?
Wierzcie lub nie, po rodzaju stawianych pytań można określić rodzaj życia który prowadzisz. To dlatego, że twoje pytania wyzwalają twój własny zestaw odpowiedzi, który prowadzi do pewnych emocji, które następnie prowadzą do pewnych działań (lub też ich zaniechania). Jeżeli zadajesz sobie płytkie pytania, dostaniesz płytkie odpowiedzi. Jeśli zadać sobie pytanie, otwierające twój umysł, możesz zyskać o wiele więcej.
Pytania są kluczem do samoświadomości i rozwoju osobistego. Niech Cię nie zniechęca fakt, że długo zastanawiasz się nad odpowiedzią lub jeżeli nie znasz odpowiedzi na postawione pytania. Nasze umysły są nieograniczone. Fakt, że nie dostaniesz odpowiedzi od razu, nie oznacza że jej nie ma. Odpowiedzi są w twoim umyśle - tylko twój umysł jest jeszcze zbyt mglisty, ponieważ wcześniej nie zapraszałeś go do takich rozważań. Im więcej pytasz, tym bardziej twój umysł będzie się otwierał i zaczniesz otrzymywać odpowiedzi.
Pamiętaj też, że nie istnieje jedna ostateczna odpowiedź. Jest to ciągłe odkrywanie, podróż do wnętrza własnego Jestestwa.
Zatem: Kim Jesteś? 

poniedziałek, 20 lutego 2012

Jeśli twój sposób zarabiania na życie cieszy twoją duszę - to cu­downie...

Neal Donald Walsh - "O obfitości i godziwym zarobkowaniu"

Neale, tyle osób na świecie boi się rzucie posady w firmach, z obawy, że utracą źródło utrzymania - jedyne zabezpieczenie, jakie znają. Co byś im poradził?

Niektórzy rzeczywiście boją się rzucić swoje posady w firmach. Tkwią w pułapce, którą sami na siebie zastawili, ponieważ w ich mniemaniu, jeśli pozbawią siebie oparcia w firmie i zrezygnują z pozycji, którą takim kosztem osiągnęli, wszystko zostanie zaprzepaszczone. Lecz wszystko i tak zostało zaprzepaszczone, w przeciwnym razie nie chcieliby odchodzić. Naczelnym pytaniem więc nie jest co stracisz, gdybyś wyrzekł się swej pozycji, lecz co byś zyskał? A przede wszystkim dlaczego w ogóle nosisz się z zamiarem odejścia? Oto naczelne pytanie. Musimy tę kluczową kwestię rozstrzygnąć: Co sprawia radość naszej duszy? Jeśli twój sposób zarabiania na życie cieszy twoją duszę, to cudownie. Ale zapewniam was, że dotyczy to garstki ludzi na tym świecie. Większość wiedzie życie w cichej desperacji, robią to, co w swoim przekonaniu muszą robić, żeby przeżyć.
Jeśli zastanowić się skąd u nich myśl rozstania się z firmą, coś musi być nie w porządku z ich obecnym położeniem. Trzeba poszukać brakującego elementu układanki.
Dlatego poradziłbym ludziom przeżywającym taki dylemat to, co często mówię: wiecie, trzeba zrobić coś ze swoim życiem a nie tylko zarabiać na życie.
Dlatego poradziłbym ludziom, którzy czują, że tkwią w potrzasku: Zróbcie sobie sprawdzian. Napiszcie na kartce papieru: „pułapki, w jakich się znajduję. Opiszcie te pułapki: „Wykonuję pracę, która nie daje mi zadowolenia, ale jeśli ją rzucę, nie zdołam zarobić tyle, ile obecnie zarabiam i nie będzie mnie stać na te wszystkie rzeczy, jakie zapewniam sobie i osobom, które są na moim utrzymaniu". Zgoda? To jest pułapka. Następnie: „Co by się stało, gdybym wyrwał się z tej pułapki?". Potem po rozważeniu tego, co by się stało, gdybyś wyrwał się z tej pułapki, wznieś się o poziom wyżej. „Co by się stało, gdybym zrobił to tak czy siak?". Widzicie? Odkryjecie, że świat dalej by się kręcił i bez was. Wiele lat temu nauczyłem się niesłychanie istotnej rzeczy za sprawą pewnej nadzwyczajnej kobiety. Nazywała się Elisabeth Kubler-Ross. Znałem ją osobiście. Jechaliśmy kiedyś razem i powiedziałem, że naprawdę chcę coś zrobić, ale to wymagałoby rozstania się z moją obecną pracą i nie sądzę, abym się na to zdobył z wielu powodów, między innymi dlatego, że wiele innych osób było zdanych na mnie i moją pracę.
Elisabeth popatrzyła na mnie spokojnie i odparła z charakterystycznym ciężkim akcentem Szwajcarki:
- Rozumiem, a co twoim zdaniem zrobiliby ci ludzie, gdybyś jutro umarł?.
- To nie jest uczciwe postawienie sprawy. – odpowiedziałem - ponieważ ja najpewniej jutro nie umrę.
Spojrzała na mnie i powiedziała:
- Nie, ty już umierasz.
W tym momencie postanowiłem żyć. Postanowiłem żyć swoim życiem. I to była najdonioślejsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjąłem. I każdemu, kto czuje się uwięziony czy to w swojej pracy w firmie czy w każdym innym miejscu, zadałbym to pytanie: Jakiej części swego życia jesteś gotów się wyrzec? I o jaką część swego życia jesteś gotów się upomnieć? A gdy upomnisz się już o swoje życie, ile twoim zdaniem będziesz musiał oddać innym? Nie chodzi tu tylko o rzeczy materialne, ale o radość i szczęście, jakie nosisz w duszy.

sobota, 18 lutego 2012

Rzecz o mózgu - czyli ile go używamy

Wśród środowisk naukowych wciąż trwają spekulacje jaki procent naszego mózgu jest przez nas używany. Zatem czy zdajecie sobie sprawę z tego, że używacie mniej niż jego dziesiątą część? Do czego służy reszta? Chociaż mózg został zaprojektowany w sposób, który umożliwia odebranie wszystkich częstotliwości Umysłu Boga, on się uaktywni, aby przyjąć z całości istniejącego obeznania tylko te częstotliwości, które sami pozwolicie sobie odebrać. A ze wszystkich wspaniałych myśli nadchodzących do Boga pozwalającego na istnienie, jedyne obeznanie, jakie większość z was akceptuje, to myśli o niższej częstotliwości, przynależące do świadomości społecznej. Większość mózgu jest uśpiona i nic nie robi. Dzieje się tak, ponieważ jakakolwiek myśl, która nie mieści się w ograniczonym myśleniu rodziny,  przyjaciół, społeczeństwa oraz dogmatów — zostanie przez was odrzucona. Zignorujecie ją i pozwolicie sobie kontemplować i analizować tylko te myśli, które posiadają aprobatę innych. Istnieje wyrażenie: zamknięty umysł. Ono dosłownie opisuje stan rzeczy. Jeżeli unikacie myśli, wybiegających poza granice świadomości społecznej, niektóre części mózgu są po prostu zamknięte i nie mogą przyjąć myśli o wyższej częstotliwości. Jedyny powód, dzięki któremu ktoś jest geniuszem i wie wszystko, czego nie wiecie, wynika z faktu, że otworzył swój umysł, aby zastanowić się nad „co stałoby się, gdyby", nad niezwykłymi myślami, wspaniałymi myślami, myślami wybiegającymi poza ograniczone myślenie człowieka. Pozwolił sobie na kontemplację i analizę myśli, które wy odrzuciliście.  Zamknięty umysł oznacza, że jesteście zamknięci na wszystko, co istnieje poza faktami, których możecie doświadczyć dzięki zmysłom
ciała.
Dopóki umysł jest ograniczony, żyjecie i myślicie w zgodzie ze świadomością społeczną i nigdy nie wybierzecie się w nieznane, nigdy nie zastanowicie się nad możliwością wspanialszych rzeczywistości, ponieważ będziecie się obawiali, że to przyniesie zmianę. A z całą pewnością tak właśnie by się stało, ponieważ odkrylibyście, że na zewnątrz tego uporządkowanego, żyjącego i umierającego świata, istnieją inne rzeczy, które chcecie poznać i zrozumieć, w których chcecie uczestniczyć. Dopóki akceptujecie tylko wpojone wam ograniczone myśli, nigdy nie będziecie w stanie uaktywnić wspanialszych części mózgu, aby odebrać i zrozumieć jakiekolwiek inne myśli niż te, z którymi się spotykacie każdego dnia egzystencji.
Za każdym razem, kiedy zastanawiacie się nad myślą wybiegającą poza standard, uaktywniają się nowe miejsca w mózgu, których będziecie mogli zacząć świadomie używać. Każdorazowo, kiedy to zrobicie, wspanialsza myśl stanie się nośnikiem, pozwalającym wam poszerzyć zdolność rozumowania z nowej perspektywy. To z kolei uaktywni nowe miejsca w mózgu, które będą w stanie przyjąć jeszcze inne myśli, umożliwiające szerszy odbiór i coraz większą wiedzę. Kiedy zapragniecie doświadczyć nieograniczonego myślenia,przysadka zacznie się otwierać
i rozkwitnie jak niezwykły kwiat. Im bardziej się otworzy, tym wspanialszy będzie strumień hormonów i tym bardziej uśpiony mózg zostanie uaktywniony, aby odebrać myśli o wyższej częstotliwości.
Bycie geniuszem jest bardzo proste. Wszystko, co należy zrobić, to stać się niezależnym myślicielem.

piątek, 10 lutego 2012

Latający koń - czyli czy i co jest możliwe

W pewnym królestwie żył sobie niezwylke przebiegły i sprytny rabuś. Grasował na traktach i łupił kupców, karawany oraz zwykłych podróżnych. Drwił sobie ze straży królewskiej i z samego króla. Umykał zasadzkom, wyczuwał podstępy, nie słuchał fałszywych doradców i zdrajców, ale w końcu i jemu powinęła się noga. Został schwytany i wtrącony do lochu, gdzie oczekiwał na rychłą rozprawę.
Biorąc pod uwagę wielkość szkód, które uczynił, oraz jego niechlubną sławę, proces był pokazowy, a składowi sędziowskiemu przewodniczył sam król. Monarcha chciał mieć pewność, że po sprawiedliwym procesie, w którym zostaną rozpatrzone wszystkie argumenty oskarżenia i obrony, rabuś zostanie skazany na ścięcie, które będzie niezwłocznie wykonane. Tak też się stało - zapadł wyrok skazujący.
Po ogłoszeniu go oskarżony w ostatnim słowie przyznał się do winy, wyraził skruchę, przeprosił wszystkich, którym wyrządził szkodę i uznał wyrok za jedynie możliwy. Ku zdziwieniu zgromadzonych wystąpił jednak do króla z propozycją: jeżeli król wstrzyma wykonanie wyroku o rok, on nauczy królewskiego konia latać. Może wtedy będzie to powód do ułaskawienia.
Propozycja wydała się tyleż dziwna, co atrakcyjna. Król zdawał sobie sprawę z jej nierelaności, ale z drugiej strony.. kto to może wiedzieć? Król oczami duszy już widział, jak zjawia się na latającym koniu na zjeździe królów. Widział ten splendor i zdziwienie innych zazdrosnych władców. Logiczny umysł walczył z wyobraźnią. Wyobraźnia wzięła górę - król zgodził się na odroczenie wyroku.
Obrońca nachylił się do rabusia i po cichu powiedział:
- Co ty najlepszego wyrabiasz? Przecież nie nauczysz konia latać. To nie jest możliwe.
Rabuś uśmiechnął się.
- Mam na to rok, a przez rok wiele się może wydarzyć: może zdechnąć koń, umrzeć król, może wybuchnąć rewolucja i król abdykuje. Rok to dużo czasu.
Wszystko się zmienia, każdego dnia, każdej godziniy, minuty. To co jeszcze jakiś czas temu  nie było do pomyślenia dziś jest codziennością.
Jak bardzo jesteśmy wizjonerami w naszym życiu? 

sobota, 4 lutego 2012

Przypowieść o sensie życia

Pewien mnich wiele lat medytował w samotności, zadając wciąż pytanie: "Co powinienem robić? Jaki jest cel mojego życia?" I nagle doznał oświecenia. W stanie oświecenia zrozumiał, że jego misją jest ratowanie świata. Ma uratować świat.
Następnego dnia oświecony mnich opuścił o świcie swoją pustelnię i poszedł "ratować świat". Doszedł bowiem do wniosku, że w samotności, w pustelni nie będzie to możliwe. Szedł brzegiem morza, a było właśnie po odpływie. Brzeg usłany był milionami rozgwiazd, które wyrzucone falami na piasek, wysychały i umierały w promieniach słońca. Mnich idąc, deptał rozgwiazdy i myślał o wielkiej misji ratowania świata.
Nagle zobaczył małą dziewczynkę, która delikatnie brała w dłonie rozgwiazdy i wrzucała je do morza. Stanął zdziwiony.
- Po co to robisz? - zwrócił się do niej. - To nie ma sensu. Tu są miliony rozgwiazd, nie uratujesz wszystkich!
Dziewczynka nic nie odpowiedziała, tylko wzięła kolejną i wrzuciła do morza.
- Mówię ci, zostaw to. To nie ma sensu - kontynuował mnich.
- Chodź ze mną. Mam ważną misję do spełnienia, pójdziemy razem ratować świat. Razem będzie nam raźniej.
Dziewczynka wzięła kolejną rozgwiazdę i wrzuciła do morza.
- Mówię ci, że to co robisz nie ma sensu! - mnich był już wyraźnie rozzłoszczony.
Dziewczynka wzięła kolejną rozgwiazdę, a wrzucając ją do morza, spojrzała na mnicha i powiedziała:
- Dla tej jednej ma to wielki sens.