sobota, 4 lutego 2012

Przypowieść o sensie życia

Pewien mnich wiele lat medytował w samotności, zadając wciąż pytanie: "Co powinienem robić? Jaki jest cel mojego życia?" I nagle doznał oświecenia. W stanie oświecenia zrozumiał, że jego misją jest ratowanie świata. Ma uratować świat.
Następnego dnia oświecony mnich opuścił o świcie swoją pustelnię i poszedł "ratować świat". Doszedł bowiem do wniosku, że w samotności, w pustelni nie będzie to możliwe. Szedł brzegiem morza, a było właśnie po odpływie. Brzeg usłany był milionami rozgwiazd, które wyrzucone falami na piasek, wysychały i umierały w promieniach słońca. Mnich idąc, deptał rozgwiazdy i myślał o wielkiej misji ratowania świata.
Nagle zobaczył małą dziewczynkę, która delikatnie brała w dłonie rozgwiazdy i wrzucała je do morza. Stanął zdziwiony.
- Po co to robisz? - zwrócił się do niej. - To nie ma sensu. Tu są miliony rozgwiazd, nie uratujesz wszystkich!
Dziewczynka nic nie odpowiedziała, tylko wzięła kolejną i wrzuciła do morza.
- Mówię ci, zostaw to. To nie ma sensu - kontynuował mnich.
- Chodź ze mną. Mam ważną misję do spełnienia, pójdziemy razem ratować świat. Razem będzie nam raźniej.
Dziewczynka wzięła kolejną rozgwiazdę i wrzuciła do morza.
- Mówię ci, że to co robisz nie ma sensu! - mnich był już wyraźnie rozzłoszczony.
Dziewczynka wzięła kolejną rozgwiazdę, a wrzucając ją do morza, spojrzała na mnicha i powiedziała:
- Dla tej jednej ma to wielki sens.