czwartek, 21 czerwca 2012

Szczęście jest stanem braku iluzji

Przywiązanie do czegoś jest uzależnieniem się od tego – nasze szczęście zależy od obiektu przywiązania. Nie ma wolności, gdy istnieją przywiązania – przez nie łatwo stajemy się ofiarami manipulacji a także sami manipulujemy by uzyskać to, czego pożądamy. Do prawdziwego szczęścia nie prowadzi pożądanie czegoś, co znajduje się na zewnątrz nas. Prawdziwa miłość nie polega na oczekiwaniu lub wymaganiu czegokolwiek od kogokolwiek. Miłość i prawdziwe szczęście znajdują się w nas i są niezależne od innych ludzi i sytuacji. Jeżeli to prawda, przyjrzyjmy się naszemu stosunkowi do następujących rzeczy, by sprawdzić, czy jesteśmy uzależnieni, czy nie:
• Czy nasz związek z partnerem jest czysty, czy też poszukujemy w nim poczucia bezpieczeństwa, seksu, uznania, towarzystwa?
• Czy nasza relacja z szefem jest czysta, czy potrzebujemy aprobaty, szansy awansu, więcej pieniędzy, władzy (odpowiedzialności)?
• Czy nasze stosunki z rodzicami są czyste, czy nadal staramy się o ich miłość, uznanie, aprobatę?
• Czy nasza relacja z dziećmi jest czysta, czy chcemy, aby spełniały one nasze oczekiwania i wymagania?
• Czy nas związek ze źródłem jest czysty, czy błagamy Boga, by nas zbawił od grzechów, pomógł nam w życiu i zaprowadził do nieba?
Zadaj sobie pytanie: czy mógłbym być wolny potrzebując czegokolwiek? I czy naprawdę kocham wyżej wymienione osoby, jeśli czegoś od nich potrzebuję? Pewnie kochamy niektórych, ponieważ oni kochają nas. To nie jest miłość - to jest wymiana handlowa! Albo kochamy kogoś dlatego, że chwali nas i akceptuje. To także nie jest miłość -to jest przywiązanie! Przebudź się i zobacz swoje przywiązania i iluzje. Pomyśl uczciwie, jak potraktowałbyś partnera, gdyby przestał cię kochać? Czy dalej byś go kochał, czy twój związek jest tylko wymianą handlową? A teraz zastanów się, jak traktowałbyś kogoś, od kogo niczego nie oczekujesz i nie wymagasz; chcesz tylko, żeby z tobą był i dzielił się swoimi myślami, uczuciami i przyjemnościami fizycznymi. Nie byłoby wtedy żadnej nieczystej energii, manipulacji ani chęci zdominowania drugiej osoby. Bylibyście szczerzy w swoich uczuciach i gdyby któreś z was ich nie otrzymało, pozostalibyście obydwoje szczęśliwi. Po prostu cicho i spokojnie cieszylibyście się sobą. To jest prawdziwa miłość. Większość z nas prawdopodobnie jej doświadczyła w miodowym miesiącu, dopóki przeszłość was nie dogoniła i nie wciągnęła w błędne koło emocjonalnych uzależnień.
Jak sprzedawca traktuje potencjalnego klienta - chce nad nim zapanować przez perswazję i manipulacje. Jak postrzega ludzi polityk szukający wyborców - potrzebuje czegoś od nich. Jak postrzega ludzi osoba nastawiona wyłącznie na seks? Jak postrzega potencjalnych partnerów człowiek szukający bezpieczeństwa i opieki? Wszystko to przywiązania. Każde przywiązanie determinuje nasze postrzeganie innych. Jesteśmy tak pochłonięci pragnieniem obiektu przywiązania, że nie potrafimy łączyć się z ludźmi na prawdziwym poziomie serca. Przywiązania powodują, że inni przestają być dla nas ludźmi – stają się rzeczami, przedmiotami manipulacji i kontroli zmierzającej do ich użycia.
Możemy, oczywiście, chcieć czegoś od innych, jeśli jest to zdrowa preferencja. Poznajemy ją po tym, że nawet gdy czegoś nie dostajemy, nadal jesteśmy szczęśliwi i wolni. Nikt nam nie może tego zabrać, jeżeli nie zniewolą nas uzależnienia i przywiązania.
Dlaczego przywiązania są iluzją? Pomyśl o chwili, w której straciłeś kogoś lub coś bardzo cennego: pieniądze, bliską osobę z rodziny, związek miłosny. Z czasem coraz mniej boleśnie to odczuwasz – "czas leczy rany". Może kogoś poznałeś i znowu jest ci dobrze. Gdyby szczęście było właściwością rzeczy zewnętrznych, po ich utracie nie moglibyśmy znowu być szczęśliwi. Ale szczęście nie leży w dawnych ani nowych przywiązaniach, bo gdy je stracisz, będziesz znowu nieszczęśliwy, chyba że... zmienisz swe uzależnienia w preferencje. Wówczas nikt nigdy cię już nie zrani. Co za odkrycie!
Wejrzenie w serce Prawdziwego Ja pozwala zobaczyć, że jest ono całkowicie pozbawione potrzeby zabierania komukolwiek czegokolwiek, nie potrzebuje walczyć o sukces, aprobatę, miłość, władzę itd. Jest absolutnie usatysfakcjonowane samym sobą. Gdy się przebudzimy, nie musimy walczyć ani troszczyć się o prestiż, pozycję i władzę. Zbyt zajęci jesteśmy rozkoszowaniem się muzyką. To nasze ego gorączkowo biega wokół, szukając uznania i walcząc o spełnienie niezdrowych pragnień. Obserwacja przywiązań i zrozumienie tych pragnień przełamuje iluzję.
Jesteśmy szczęśliwi tu i teraz. To jest prawdziwa rzeczywistość. Chwytamy tę rzeczywistość, gdy dostrzegamy, że szczęście jest stanem braku iluzji, stanem widzenia siebie takimi, jacy jesteśmy, a nie takimi, jacy sądzimy, że jesteśmy. Niczego nam nie trzeba do szczęścia. Kiedy usiłujemy coś dodać do rzeczywistości, która już jest doskonała, to "coś" jest reakcją – reakcją na przekonanie, że czegoś nam brakuje i nie jesteśmy wystarczająco dobrzy. Dlatego poszukujemy szczęścia i miłości w rzeczach zewnętrznych. Przebudźmy się, a zobaczymy, że jest ono tuż pod nosem. Z tą wiedzą możemy myśleć, co chcemy, czuć, co chcemy, i zachowywać się tak, jak nam się podoba, bo rozumiemy, że nie o to chodzi. Tkwimy w pułapce tylko wtedy, gdy wierzymy, że nasze zaprogramowanie jest realne – że nasze iluzje są realne.

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Większość twoich lęków nie ma podstaw

Kiedy się boimy, nic na świecie nie istnieje oprócz naszej potrzeby ochraniania siebie. Również dlatego musimy cały czas wszystko kontrolować. Ta mentalność przetrwania, czyli zachowania siebie za wszelką cenę, objawia się w każdej komórce naszego ciała jako wbudowany w nią mechanizm samozachowawczy, nazywany "syndromem ucieczki lub walki".
Wszyscy doświadczyliśmy syndromu walki lub ucieczki. Jest to pozostałość po naszych jaskiniowych przodkach, dla których przetrwanie było codziennym zadaniem. Lęk był ważną częścią naszego mechanizmu przetrwania, do którego się odwoływaliśmy, kiedy groziło nam niebezpieczeństwo. Bez niego nie przetrwalibyśmy jako gatunek. Nie musimy się zastanawiać, czy wycofać się w bezpieczne miejsce, czy nie. Reagujemy automatycznie i odpowiednio do sytuacji. Kiedy myśl o niebezpieczeństwie działa na mózg, do krwi wydzielana Jest mieszanka hormonów, która zawiera adrenalinę. Substancja ta daje mięśniom szybki zastrzyk energii i w ten sposób czyni nas silniejszymi w walce lub ucieczce. Zawiera także składnik tamujący krew, aby powstrzymać zbyt duży upływ krwi. gdy zostaniemy zranieni. Kiedy atakuje nas dzikie zwierze, taka automatyczna reakcja jest dla nas bardzo korzystna.
Obecne czasy nie niosą już ze sobą ciągłej presji zagrożenia życia, a jednak często reagujemy tak, jakbyśmy znajdowali się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Otrzymujemy, na przykład, od swojego przełożonego informację o konieczności poprawienia jakości naszej pracy. I co się dzieje? Bang! Hormony zalewają nasze ciało.
Znajomy krytykuje nas za niewłaściwe wychowywanie naszych dzieci i natychmiast wywołuje to w nas reakcję lękową. Kierujemy przeciwko niemu lub przeciwko sobie cały trujący jad, którego użylibyśmy w walce z dzikim zwierzęciem.
Niezadowolenie naszego partnera natychmiast budzi wspomnienie dezaprobaty doznanej od rodziców i jest nam z tym okropnie. Możemy odczuwać złość lub niepokój, ale za każdą z tych emocji kryje się LĘK.
Zdarza się to zawsze, kiedy myślimy, że:
• możemy stracić kogoś lub coś,
• możemy się skompromitować,
• możemy być nie akceptowani lub nie lubiani,
• spotykamy się z czymś nieznanym.
Te wydarzenia nie są bezpośrednim powodem lęku. Jest nim przyszłość widziana poprzez ich pryzmat.
Cała historia naznaczona jest zabiegami o przetrwanie. Obecnie przechodzimy wielkie przemiany na wielu poziomach świadomości. Od naszego podejścia do nich zależy nasza przyszłość i przyszłość naszej planety.
Na pewnym etapie rozwoju zauważyliśmy, że życie to coś więcej niż tylko przetrwanie i posiadanie – zapragnęliśmy bowiem rozumieć.
Zrozumienie reakcji spowodowanych mentalnością lęku i przetrwania jest istotnym warunkiem wzięcia życia w swoje ręce. Musimy sobie także uświadomić, że istnieją tylko dwie emocje, z których wyrastają wszystkie inne uczucia: MIŁOŚĆ i LĘK.
Gniew, zazdrość, wstyd, poczucie winy są reakcjami na fizyczne lub emocjonalne niebezpieczeństwo i żadna z tych emocji nie jest autentyczna – są one tylko rezultatem pewnego osądu dokonywanego na poziomie umysłu. Innymi słowy, żadna z nich nie może się pojawić, dopóki nie osądzimy pozytywnie lub negatywnie jakiejś osoby lub sytuacji, by wyzwolić odpowiednie hormony powodujące określone doznania.
Miłość jest naszym naturalnym stanem... kiedy nie ma już lęku. Mentalność przetrwania dobrze służyła człowiekowi przez wiele milionów lat jego ewolucji. Ochraniała go i pozwalała rozwinąć mu się jako gatunkowi, ale teraz sytuacja ludzkości dojrzała do wielkiej zmiany w świadomości. Teraz wszystko zależy od nas: albo dalej będziemy się posługiwać starymi metodami związanymi z mentalnością przetrwania, albo wyjdziemy naprzeciw nowej wibracji współczucia. Nie możemy jednak wejść w tę nową fazę, dopóki nie uwolnimy się od przestarzałej mentalności przetrwania. Nie możemy przekroczyć mostu, stojąc jedną nogą na brzegu. Obecnie motywacja przetrwania jest ciągle jeszcze silniejsza niż motywacja miłości. Aby dokonać świadomego wyboru, czyli przebudzić się i odzyskać wolność, musimy najpierw zająć się swymi nie uświadamianymi motywacjami, tj. swoim lękiem. Pewnie już zauważyłeś, że większość twoich lęków nie ma podstaw. Spędzasz tysiące godzin, martwiąc się o różne sytuacje, przeżywając agonię z powodu rozmaitych zdarzeń w twoim życiu, z których większość nigdy się nie wydarza. Cóż za marnowanie energii! To, co się sprawdziło z moich lęków, było wynikiem mej własnej kreacji, zgodnie z "prawem manifestacji" (moc jest tam, gdzie uwaga). Na czymkolwiek się koncentruję, czy to jest pozytywne, czy negatywne, dokądkolwiek podąża moja uwaga, tam zostaje wykreowana przeze mnie większość z tego, na czym się skupiam. Czym jest lęk? Fałszywym dowodem, który wydaje się prawdziwy. To wszystko, czym jest lęk. Żyjemy w świecie ułudy i walczymy przeciwko fantomom naszej własnej wyobraźni.
Przypomnij sobie swoje koszmary senne. Pomyśl, czy są prawdziwe? Pewnie pamiętasz, że obudziłeś się spocony i przerażony jakimś niebezpieczeństwem i serce waliło ci jak młotem. Twoje uczucia i odczucia w ciele były prawdziwe, ale to, co je spowodowało, było iluzją. Myślę, że to samo dzieje się z twoim życiem – walka i ból są prawdziwe, ale ich przyczyną jest iluzja.
Jesteśmy uśpieni i oglądamy koszmar senny. Najprostszym rozwiązaniem jest chyba przebudzenie i uświadomienie sobie, że niebezpieczeństwo nie istnieje, że zawsze byliśmy i jesteśmy całkowicie bezpieczni.
Możemy także postanowić, że nie będziemy się budzić, i to jest w porządku. Wówczas jednak musimy być świadomi konsekwencji: życia w ciągłym stresie i lęku, które jest bolesne i prowadzi do smutku.

niedziela, 3 czerwca 2012

Bajka na dobranoc - Komiczne (szersze) spojrzenie na rzeczywistość

"W dalekiej galaktyce, w środku kosmosu, żyje grupa istot zwanych Władcami Czasu. Pilnują oni całego stworzenia. Są odpowiedzialni za utrzymanie ewolucji wszystkich form życia w całym swoim dominium. Co jakiś czas któryś z nich jedzie na wakacje. Pewnego razu przyszła wreszcie kolej na Kroba. Krob udał się do agencji podróży, by znaleźć dla siebie miejsce na spędzenie urlopu.
– No cóż, panie Krob – rzekł agent – mamy wolne miejsca na dalekich krańcach naszego systemu gwiezdnego, na "Czerwonej" planecie. Może pan tam leżeć do góry brzuchem i cieszyć się wszystkimi przyjemnościami życia.
– Byłem tam ostatnio i jest tam wspaniale, ale wolałbym coś bardziej egzotycznego – odpowiedział Krob.
– To może będzie panu odpowiadała "Zielona" planeta w sektorze gwiezdnym 401. Można tam odpoczywać w idealnym spokoju i ciszy. Ostatnio jest to bardzo popularne miejsce.
– Nie – odrzekł Krob – wolałbym okolicę, w której mógłbym stawić czoło jakimś wyzwaniom. Agent zastanowił się przez chwilę i powiedział:
– Myślę, że mam coś takiego. Na dalekich krańcach kosmosu znajduje się bardzo mały sektor gwiazd zwany "Drogą Mleczną". Bóg jeden wie, skąd wzięli taką nazwę. Jest w nim "Niebieska" planeta; można tam bawić się z samym sobą i innymi Władcami Czasu, którzy spędzają tam swój urlop. Główną rozrywką jest "zabawa w chowanego". Jest bardzo popularna. Zanim pan tam pojedzie, musi pan zdecydować, ile żyć chce pan otrzymać i jaką rolę odgrywać w danym życiu. Ponieważ w naszym wymiarze nie istnieje czas, może pan dostać tyle żyć, ile pan zechce. Tam zapomni pan, kim jest, aby mógł pan szukać siebie za każdym razem – w każdym życiu od nowa. Pomiędzy życiami musi pan wybrać, w co się chce bawić w następnym życiu. Musi pan także wybrać dla siebie płeć. W każdym życiu są bardzo fajne gry i zabawy zwane rodziną lub relacjami. Te to dopiero potrafią człowieka rozśmieszyć!
Krob się zainteresował:
– To brzmi wspaniale. Proszę mi jeszcze powiedzieć o innych grach i zabawach, w których mogę uczestniczyć, podczas gdy będę próbował odnaleźć siebie.
– Och, jest ich dużo. We wszystkich może pan wziąć udział podczas swych wakacji. Bardzo popularna jest "zabawa w wojownika". W tej zabawie może pan zobaczyć, ile razy można pana zabić w bitwie albo w innych okolicznościach, w których pomaga pan innym sprawdzić to samo. To bardzo zabawna gra, a najzabawniejsze jest w niej to, że wszyscy traktują ją serio. Większość bierze w niej udział około 200 razy. Mówię panu, można umrzeć za śmiechu, taka jest fajna. Jest też zabawa w kupca. Pokazuje, ile razy można się wzbogacić, a później wszystko stracić. Bardzo interesująca, pyszna rozrywka. A co by pan powiedział na zabawę w woła roboczego? Polega ona na tym, że robi się to samo codziennie przez osiem godzin przez około pięćdziesiąt lat i dostaje za to tyle pieniędzy, by nakarmić rodzinę i od czasu do czasu się upić. Jeśli wybierze pan płeć żeńską, może pan sprawdzić, ile razy potrafi posprzątać dom i ugotować, zanim zużyje pan swoje ciało. Nie bardzo to rozumiem, ale mam wrażenie, że ta gra ma także pomóc innym urlopowiczom w zabawie, którą nazywają "narodzinami". Ale jest jeszcze lepsza: "zabawa w studiowanie" – zobaczy pan w niej, ile teorii filozoficznych można włączyć do swojej kolekcji podczas jednej gry w odnajdywanie siebie. Jeśli stanie się pan w niej dobry, może przekształcić się w "zabawę w guru", w której uczestnik myśli, że jesteś oświecony, i pomaga innym urlopowiczom bawić się w studiowanie. Lecz najpopularniejszą rozrywką jest, niech pan słucha uważnie, zabawa, która trwa równocześnie z innymi zabawami. Nazywa się "zabawą w ofiarę i cierpiętnika". Tu się pan dopiero uśmieje! Boki zrywać! Zobaczy pan, ile zwykłych sytuacji potrafi pan przekształcić w tragedię, ile razy może pan umrzeć na jakąś chorobę, ile razy spowodować, że będzie pan, jak tam mówią, nieszczęśliwy. Zdaje się, że przy tej grze trzeba tak wytrenować umysł, by potrafił negatywnie oceniać i osądzać różne rzeczy. Ja w ogóle nie mogę jej pojąć. Zdaje się, że wysyłają urlopowiczów do specjalnych szkół, by się dobrze jej nauczyli. Ale pierwsze nauki pobiera się u tych wczasowiczów, którzy bawią się w rodziców. Jak pan trochę poćwiczy, to na pewno pan się zorientuje, o co w niej chodzi.
– To brzmi wspaniale. Proszę mnie zapisać."

Jeśli choć trochę dotknęła Cię ta historia, przyjrzyj się, bez analizowania temu aspektowi, który tak zaciekle w tej chwili się broni. Właśnie w tym miejscu można uczynić duży krok naprzód!

sobota, 2 czerwca 2012

Czy my tak naprawdę chcemy się obudzić?

Gdy uważnie zastanowimy się nad tym pytaniem, odkryjemy, że wszyscy pragniemy miłości i szczęścia. Nietrudno na nie odpowiedzieć; trudniej znaleźć te dwie wartości. Miłość i szczęście ukryte są jak skarb i tylko czekają, aby je odkryć. A więc co to jest szczęście? Jest to podjęcie decyzji, że będę kochać. A czym jest miłość? Wybraniem szczęścia. Może to niejasne? Na takie pytania nie można odpowiedzieć w dwóch słowach, a więc zbadajmy efekty miłości i szczęścia.Istnieje bezpośrednia zależność między zdrowiem a szczęściem. Rzadko spotykamy osobę, która jest szczęśliwa, a jednocześnie bez przerwy choruje. I w ogóle rzadko spotykamy ludzi całkowicie szczęśliwych.
System immunologiczny można porównać do apteki wyposażonej w pełny zestaw leków. Kiedy czujemy się szczęśliwi, napełnia się on takimi naturalnymi substancjami, które zapewniają zdrowie. Traktuje on nasze uczucia jak instrukcję, zgodnie z którą wytwarza owe substancje. Kiedy czujemy się przygnębieni, biedni i nieszczęśliwi, do naszej krwi wydzielane są takie hormony i substancje, które mogą być przyczyną raka i innych chorób. Nie ma ich w organizmie osoby ogólnie szczęśliwej. Człowiek kochający i odczuwający radość wytwarza substancje wzmacniające system immunologiczny. O różnicy między życiem szczęśliwym a smutnym decyduje, być może, interpretacja wspomnień lub coś, co nazywamy nastawieniem wobec życia. Innymi słowy, jakość naszej egzystencji zależy od warunkowania lub programowania, jakie otrzymujemy. Chociaż nie jesteśmy tego świadomi, nasza przeszłość całkowicie rządzi naszym życiem. Początek przebudzenia oznacza odzyskiwanie panowania nad teraźniejszością.
Szczęście nie jest tym samym, co ekscytacja, pobudzenie, zaspokojenie płynące z nałogów, cudzej aprobaty, sukcesu czy posiadania. Te rzeczy wynalazła pogrążona w chaosie ludzkość jako substytuty czegoś rzeczywistego – prawdziwego szczęścia.
Wszystkie substytuty szczęścia zależą zawsze od zewnętrznych okoliczności – sytuacji, ludzi, przedmiotów. Jesteśmy tak zaprogramowani, że do szczęścia potrzebujemy pochwał, pieniędzy, satysfakcjonującego zawodu, zdrowia, przyjaciół, właściwego partnera itd.; nasze szczęście jest tym uwarunkowane. W znoju zdobywania tych dóbr stworzyliśmy nałogi, uzależnienia, przywiązania i wyrzekliśmy się swej wolności.
Poświęcamy swą wolność i szczęście dla potrzeby posiadania i przetrwania w świecie. Czy naprawdę musimy dostosowywać swoje zachowanie i sposób życia do standardów stworzonych przez innych?
Nie potrzebujesz dziewięciu dziesiątych rzeczy, za którymi się uganiasz. Nie obawiaj się nie mieć nic.  Szczęście nie jest tym, co masz, lecz tym, kim jesteś. A jesteś już dokładnie tym, kim potrzebujesz być. Zrozum to!
W naszych staraniach zdobycia świata tracimy duszę. Uśpieni ludzie żyją życiem bez duszy, ponieważ wypala ich pożądanie aprobaty, popularności, władzy, które łączą z pojęciem szczęścia.Wszystkie te zewnętrzne dobra opierają się na lęku, ponieważ nie są one częścią naszej istoty i jako takie mogą być nam odebrane lub utracone. Strach przed utratą tych substytutów szczęścia jest przyczyną potrzeby kontrolowania. Nigdy nie możemy się dostatecznie odprężyć, aby cieszyć się życiem, gdyż ten strach jest zawsze w nas obecny. Tkwi w tym pewien paradoks: boimy się utraty czegoś, co składa się na nasze szczęście, a przecież szczęście polega na całkowitym braku lęku. Dlatego lęk przed utratą szczęścia jest właśnie tym, co nie pozwala nam być szczęśliwymi. Czyż nie jest to żałosne?
Być szczęśliwym – nie jest to coś, czego musimy się nauczyć robić, tak jak nie możemy się nauczyć wykonywać czynności zwanej "pozytywnym myśleniem" czy "kochaniem". Są to po prostu stany istnienia, nie zaś robienia, które przychodzą wtedy, kiedy nieszczęście, stres, urazy, złość, poczucie winy, a nade wszystko lęk zdołamy wraz z oddechem usunąć z naszego ciała i umysłu. Nie osiąga się tego przez uwolnienie się od tak zwanej "negatywności", ale przez uświadomienie sobie, kim naprawdę jesteśmy. Wówczas negatywność znika w naturalny sposób.
Ludziom zwykle trudno uwierzyć, że stan szczęścia można osiągnąć bez walki, ciężkiej pracy i bólu. Jeszcze trudniej przyjąć im myśl, że szczęście może być trwałym stanem, że nie trzeba go kontrolować ani chronić.
Jeśli uważnie zbadamy nasz umysł, szybko odkryjemy, że dzielimy nasz świat na to, co lubimy i czego nie lubimy, na złe i dobre, słuszne i niesłuszne. Znamy wiele zasad określających, jak powinno się postępować i jak powinno być. Stworzyliśmy dualizm opozycji i to rozdwojenie naszej świadomości jest przyczyną naszego poczucia oddzielenia od źródła, natury i naszych Prawdziwych Ja. Rozdwojenie i oddzielenie jest rezultatem uwarunkowań i systemów przekonań narzuconych nam przez przeszłość. One są przyczyną naszych nieszczęść i przygnębienia. Znamy szczęście tylko jako opozycję do nieszczęścia. Potrzeba nam świadomości, że jesteśmy czymś więcej i wykraczamy poza dualizm – że my sami jesteśmy szczęściem. Szukając szczęścia na zewnątrz siebie, tracimy je i doświadczamy przeciwieństwa tego, czego szukamy. Spójrzmy na to z innej strony: skąd wiemy, że jesteśmy nieszczęśliwi? Na czym to polega? Nieszczęście jest brakiem szczęścia. Chyba się z tym zgodzicie? Podobnie ciemność jest brakiem światła. Co się dzieje z ciemnością, gdy zapalimy światło? Czy wyskakuje przez okno albo chowa się pod dywan? Okazuje się, że nigdy nie było jej w pokoju. Było ciemno, ponieważ nie było światła. Dlatego, jeśli chcesz być szczęśliwy, bądź szczęśliwy (z naciskiem na "bądź").
Musimy jednak zadać sobie pewne pytanie: Czy naprawdę chcemy być szczęśliwi? Oczywiście odpowiemy, że tak. Ale przyjrzyjmy się temu uważnie i uczciwie. Aby być szczęśliwym, trzeba się przebudzić i doświadczyć tego, kim naprawdę jesteśmy. By doświadczyć, kim naprawdę jesteśmy, musimy odrzucić swoje systemy przekonań i opinie, swoje role, a przede wszystkim nawyk kontrolowania! Czy jesteśmy na to gotowi?
Gdy spojrzymy prawdzie w oczy, prawdopodobnie odpowiemy, że nie. Co więcej – przyznamy, iż hipokryzją byłoby twierdzić, że tego chcemy. Nie chcemy się przebudzić, ponieważ nie wiemy, co to znaczy. Nie chcemy wyrzec się niczego, co daje nam poczucie bezpieczeństwa i kontroli. Nie chcemy porzucić naszych uzależnień i przywiązań. Fakt jest faktem: nie chcemy być szczęśliwi, a przynajmniej nie za taką cenę. Wolimy raczej pozostać z jakimś problemem, choć przysparza nam on wiele kłopotów, niż wypróbować coś nowego. Spanie wydaje się o wiele łatwiejsze. O wiele bardziej znane! Na poziomie świadomym chcemy być szczęśliwi, zdrowi, przytomni, oświeceni, kochający, chcemy się przebudzić, zmienić i wziąć odpowiedzialność za własne życie. Ale w głębi podświadomości jest to ostatnia rzecz, jakiej pragniemy. Wolelibyśmy, żeby ktoś się nami zaopiekował i rozwiązał nasze problemy. Wyleczenie jest jak przebudzenie – nie jest przyjemne. Przebudzenie z błogiego uśpienia jest irytujące. Mógłby nas zdenerwować widok tego, co zrobiliśmy ze swoim życiem, i niemożność zrzucenia winy na kogoś innego. 
Obudź się w końcu!!!

piątek, 1 czerwca 2012

Droga do pokochania samego siebie (2)

Nietrudno dostrzec, skąd się wzięło poczucie złego ja - pochodzi ono z nieumiejętności spełniania oczekiwań innych ludzi. Możliwe, że byleś wstydliwym, cichym dzieckiem, ale Twoi rodzice woleliby, żebyś był bardziej otwarty. Możliwe, że Twoi nauczyciele oczekiwali płynności wypowiedzi, ale Ciebie bardziej interesowała sztuka, muzyka i taniec. Bez względu na to zły ja istnieje jedynie w Twoim umyśle, nigdzie więcej. Rozwija się, gdy bierzemy do siebie to, że inni nas lekceważą i niedocenianą: "Co jest ze mną nie tak, że nikt naprawdę nie widzi i nie docenia tego, kim jestem?". Ten wzór został wprowadzony, gdy byliśmy bardzo młodzi: "Dlaczego moi rodzice gniewają się na mnie i mnie ignorują? Na pewno dlatego, że coś jest ze mną nie w porządku". To jedyny sposób, w jaki dziecko interpretuje lekceważenia czy nadużycia. W efekcie przestajemy lubić tego kogoś, kim jesteśmy: "Gdybym był inny, kochano by mnie i wszystko byłoby w porządku". W ten sposób wstyd, poczucie że nie jest dobrze być takimi, jacy jesteśmy zadomawia się w naszym ciele i umyśle. Wstyd jest bez wątpienia najbardziej bolesnym z wszystkich uczuć. Jest tak dlatego, że zaprzecza życiowej prawdzie, która głosi iż nasza natura jest sama w sobie piękna i dobra. Esencja ludzkiej natury jest wrodzoną czystością serca, które jest źródłem pozytywnych wartości takich jak miłość, troska, odwaga, poczucie humoru, mądrość, oddanie i siła. Dobroć serca, jako wrodzona jakość naszej natury jest bardziej fundamentalna od poglądów bycia dobrym czy złym, bazujących na cudzej akceptacji. To, że wątpimy w naszą wrodzoną dobroć i tym samym negujemy to, kim naprawdę jesteśmy powoduje, że wstyd nas paraliżuje. Sprawia, że układ nerwowy zostaje zmrożony i zablokowany. A ponieważ poczucie, że jesteśmy źli, jest tak bolesne że robimy wszystko co w naszej mocy by się go ustrzec. Tym sposobem zalewa nas strumień negatywnego myślenia - wewnętrzny krytyk. Jest to głos, który mówi, że nic co robimy nie jest wystarczająco dobre. Czeka na najmniejszy powód, by się wyłonić i zaatakować. Najłatwiej zaobserwować krytyka w działaniu przyglądając się sobie w lustrze. Jak reagujesz na twarz wpatrująca się w Ciebie? Jeżeli dostrzeżesz oznaki starzenia się, jak się do tego odniesiesz?Czujesz życzliwość i bezwarunkową akceptację wobec twarzy w lustrze? Czy też surowo się osądzasz za to, że nie dorastasz do pewnych standardów?
Jeżeli mógłbyś czytać myśli różnych ludzi, okazałoby się, że większość z nich krąży wokół jednego tematu: "Czy jestem w porządku czy też nie?". Właśnie takie myślenie sprawia, że nadmiernie przywiązujemy się do tego, że: "On/ona mnie kocha, on/ona mnie nie kocha". Jeżeli mnie kocha, to może ostatecznie jestem w porządku, odnoszę sukcesy, jestem atrakcyjny, silny, można mnie lubić i mogę czuć się dobrze w swojej skórze. Ale jeśli mnie nie kocha, wtedy zaczyna się piekło postrzegania siebie jako złego, kogoś niedoskonałego, nieatrakcyjnego, nieodnoszącego sukcesów, kogoś, kogo nie da się kochać, kto jest słaby. A wtedy nienawidzę i odrzucam samego siebie. 
Dlaczego pozwalamy krytykowi żyć w naszym wnętrzu i godzimy się na wszystkie bolesne tego konsekwencje? Ponieważ w dużej mierze nie zdajemy sobie sprawy z tego, że z natury rzeczy jesteśmy osobami które można pokochać, nie wierzymy że sami jesteśmy Miłością. Wierzymy natomiast, że musimy coś zrobić żeby inni mogli nas zaakceptować. Gdy czujemy się bezwartościowi, trudno dać się kochać nawet wtedy, kiedy miłość jest w zasięgu ręki. To, iż nie kochamy samych siebie sprawia, że innym trudno jest nas pokochać. Frustrując tych, którzy pojawiają się w naszym życiu sprawiamy, że się wycofują bądź nas opuszczają. A wtedy traktujemy to jako kolejny dowód na to, że coś jest z nami nie w porządku. To taka samospełniająca się przepowiednia. Czy już widzisz, że kręcisz się w kółko?
Akceptacja samego siebie, która uzdrawia nienawiść do samego siebie i usuwa uczucie wstydu jest rezultatem rozpoznania i docenienia tego, kim w rzeczywistości jesteśmy, naszej bezwarunkowej dobroci i naszego piękna w których poznajemy siebie jako coś zdecydowanie potężniejszego i bardziej prawdziwego niż wszystkie nasze poglądy na temat samych siebie.

Kiedy podejmiesz decyzję o pokochaniu siebie?