
System immunologiczny można porównać do apteki wyposażonej w pełny zestaw leków. Kiedy czujemy się szczęśliwi, napełnia się on takimi naturalnymi substancjami, które zapewniają zdrowie. Traktuje on nasze uczucia jak instrukcję, zgodnie z którą wytwarza owe substancje. Kiedy czujemy się przygnębieni, biedni i nieszczęśliwi, do naszej krwi wydzielane są takie hormony i substancje, które mogą być przyczyną raka i innych chorób. Nie ma ich w organizmie osoby ogólnie szczęśliwej. Człowiek kochający i odczuwający radość wytwarza substancje wzmacniające system immunologiczny. O różnicy między życiem szczęśliwym a smutnym decyduje, być może, interpretacja wspomnień lub coś, co nazywamy nastawieniem wobec życia. Innymi słowy, jakość naszej egzystencji zależy od warunkowania lub programowania, jakie otrzymujemy. Chociaż nie jesteśmy tego świadomi, nasza przeszłość całkowicie rządzi naszym życiem. Początek przebudzenia oznacza odzyskiwanie panowania nad teraźniejszością.
Szczęście nie jest tym samym, co ekscytacja, pobudzenie, zaspokojenie płynące z nałogów, cudzej aprobaty, sukcesu czy posiadania. Te rzeczy wynalazła pogrążona w chaosie ludzkość jako substytuty czegoś rzeczywistego – prawdziwego szczęścia.
Wszystkie substytuty szczęścia zależą zawsze od zewnętrznych okoliczności – sytuacji, ludzi, przedmiotów. Jesteśmy tak zaprogramowani, że do szczęścia potrzebujemy pochwał, pieniędzy, satysfakcjonującego zawodu, zdrowia, przyjaciół, właściwego partnera itd.; nasze szczęście jest tym uwarunkowane. W znoju zdobywania tych dóbr stworzyliśmy nałogi, uzależnienia, przywiązania i wyrzekliśmy się swej wolności.
Poświęcamy swą wolność i szczęście dla potrzeby posiadania i przetrwania w świecie. Czy naprawdę musimy dostosowywać swoje zachowanie i sposób życia do standardów stworzonych przez innych?
Nie potrzebujesz dziewięciu dziesiątych rzeczy, za którymi się uganiasz. Nie obawiaj się nie mieć nic. Szczęście nie jest tym, co masz, lecz tym, kim jesteś. A jesteś już dokładnie tym, kim potrzebujesz być. Zrozum to!
W naszych staraniach zdobycia świata tracimy duszę. Uśpieni ludzie żyją życiem bez duszy, ponieważ wypala ich pożądanie aprobaty, popularności, władzy, które łączą z pojęciem szczęścia.Wszystkie te zewnętrzne dobra opierają się na lęku, ponieważ nie są one częścią naszej istoty i jako takie mogą być nam odebrane lub utracone. Strach przed utratą tych substytutów szczęścia jest przyczyną potrzeby kontrolowania. Nigdy nie możemy się dostatecznie odprężyć, aby cieszyć się życiem, gdyż ten strach jest zawsze w nas obecny. Tkwi w tym pewien paradoks: boimy się utraty czegoś, co składa się na nasze szczęście, a przecież szczęście polega na całkowitym braku lęku. Dlatego lęk przed utratą szczęścia jest właśnie tym, co nie pozwala nam być szczęśliwymi. Czyż nie jest to żałosne?
Być szczęśliwym – nie jest to coś, czego musimy się nauczyć robić, tak jak nie możemy się nauczyć wykonywać czynności zwanej "pozytywnym myśleniem" czy "kochaniem". Są to po prostu stany istnienia, nie zaś robienia, które przychodzą wtedy, kiedy nieszczęście, stres, urazy, złość, poczucie winy, a nade wszystko lęk zdołamy wraz z oddechem usunąć z naszego ciała i umysłu. Nie osiąga się tego przez uwolnienie się od tak zwanej "negatywności", ale przez uświadomienie sobie, kim naprawdę jesteśmy. Wówczas negatywność znika w naturalny sposób.
Ludziom zwykle trudno uwierzyć, że stan szczęścia można osiągnąć bez walki, ciężkiej pracy i bólu. Jeszcze trudniej przyjąć im myśl, że szczęście może być trwałym stanem, że nie trzeba go kontrolować ani chronić.
Jeśli uważnie zbadamy nasz umysł, szybko odkryjemy, że dzielimy nasz świat na to, co lubimy i czego nie lubimy, na złe i dobre, słuszne i niesłuszne. Znamy wiele zasad określających, jak powinno się postępować i jak powinno być. Stworzyliśmy dualizm opozycji i to rozdwojenie naszej świadomości jest przyczyną naszego poczucia oddzielenia od źródła, natury i naszych Prawdziwych Ja. Rozdwojenie i oddzielenie jest rezultatem uwarunkowań i systemów przekonań narzuconych nam przez przeszłość. One są przyczyną naszych nieszczęść i przygnębienia. Znamy szczęście tylko jako opozycję do nieszczęścia. Potrzeba nam świadomości, że jesteśmy czymś więcej i wykraczamy poza dualizm – że my sami jesteśmy szczęściem. Szukając szczęścia na zewnątrz siebie, tracimy je i doświadczamy przeciwieństwa tego, czego szukamy. Spójrzmy na to z innej strony: skąd wiemy, że jesteśmy nieszczęśliwi? Na czym to polega? Nieszczęście jest brakiem szczęścia. Chyba się z tym zgodzicie? Podobnie ciemność jest brakiem światła. Co się dzieje z ciemnością, gdy zapalimy światło? Czy wyskakuje przez okno albo chowa się pod dywan? Okazuje się, że nigdy nie było jej w pokoju. Było ciemno, ponieważ nie było światła. Dlatego, jeśli chcesz być szczęśliwy, bądź szczęśliwy (z naciskiem na "bądź").
Musimy jednak zadać sobie pewne pytanie: Czy naprawdę chcemy być szczęśliwi? Oczywiście odpowiemy, że tak. Ale przyjrzyjmy się temu uważnie i uczciwie. Aby być szczęśliwym, trzeba się przebudzić i doświadczyć tego, kim naprawdę jesteśmy. By doświadczyć, kim naprawdę jesteśmy, musimy odrzucić swoje systemy przekonań i opinie, swoje role, a przede wszystkim nawyk kontrolowania! Czy jesteśmy na to gotowi?
Gdy spojrzymy prawdzie w oczy, prawdopodobnie odpowiemy, że nie. Co więcej – przyznamy, iż hipokryzją byłoby twierdzić, że tego chcemy. Nie chcemy się przebudzić, ponieważ nie wiemy, co to znaczy. Nie chcemy wyrzec się niczego, co daje nam poczucie bezpieczeństwa i kontroli. Nie chcemy porzucić naszych uzależnień i przywiązań. Fakt jest faktem: nie chcemy być szczęśliwi, a przynajmniej nie za taką cenę. Wolimy raczej pozostać z jakimś problemem, choć przysparza nam on wiele kłopotów, niż wypróbować coś nowego. Spanie wydaje się o wiele łatwiejsze. O wiele bardziej znane! Na poziomie świadomym chcemy być szczęśliwi, zdrowi, przytomni, oświeceni, kochający, chcemy się przebudzić, zmienić i wziąć odpowiedzialność za własne życie. Ale w głębi podświadomości jest to ostatnia rzecz, jakiej pragniemy. Wolelibyśmy, żeby ktoś się nami zaopiekował i rozwiązał nasze problemy. Wyleczenie jest jak przebudzenie – nie jest przyjemne. Przebudzenie z błogiego uśpienia jest irytujące. Mógłby nas zdenerwować widok tego, co zrobiliśmy ze swoim życiem, i niemożność zrzucenia winy na kogoś innego.
Szczęście nie jest tym samym, co ekscytacja, pobudzenie, zaspokojenie płynące z nałogów, cudzej aprobaty, sukcesu czy posiadania. Te rzeczy wynalazła pogrążona w chaosie ludzkość jako substytuty czegoś rzeczywistego – prawdziwego szczęścia.
Wszystkie substytuty szczęścia zależą zawsze od zewnętrznych okoliczności – sytuacji, ludzi, przedmiotów. Jesteśmy tak zaprogramowani, że do szczęścia potrzebujemy pochwał, pieniędzy, satysfakcjonującego zawodu, zdrowia, przyjaciół, właściwego partnera itd.; nasze szczęście jest tym uwarunkowane. W znoju zdobywania tych dóbr stworzyliśmy nałogi, uzależnienia, przywiązania i wyrzekliśmy się swej wolności.
Poświęcamy swą wolność i szczęście dla potrzeby posiadania i przetrwania w świecie. Czy naprawdę musimy dostosowywać swoje zachowanie i sposób życia do standardów stworzonych przez innych?
Nie potrzebujesz dziewięciu dziesiątych rzeczy, za którymi się uganiasz. Nie obawiaj się nie mieć nic. Szczęście nie jest tym, co masz, lecz tym, kim jesteś. A jesteś już dokładnie tym, kim potrzebujesz być. Zrozum to!
W naszych staraniach zdobycia świata tracimy duszę. Uśpieni ludzie żyją życiem bez duszy, ponieważ wypala ich pożądanie aprobaty, popularności, władzy, które łączą z pojęciem szczęścia.Wszystkie te zewnętrzne dobra opierają się na lęku, ponieważ nie są one częścią naszej istoty i jako takie mogą być nam odebrane lub utracone. Strach przed utratą tych substytutów szczęścia jest przyczyną potrzeby kontrolowania. Nigdy nie możemy się dostatecznie odprężyć, aby cieszyć się życiem, gdyż ten strach jest zawsze w nas obecny. Tkwi w tym pewien paradoks: boimy się utraty czegoś, co składa się na nasze szczęście, a przecież szczęście polega na całkowitym braku lęku. Dlatego lęk przed utratą szczęścia jest właśnie tym, co nie pozwala nam być szczęśliwymi. Czyż nie jest to żałosne?
Być szczęśliwym – nie jest to coś, czego musimy się nauczyć robić, tak jak nie możemy się nauczyć wykonywać czynności zwanej "pozytywnym myśleniem" czy "kochaniem". Są to po prostu stany istnienia, nie zaś robienia, które przychodzą wtedy, kiedy nieszczęście, stres, urazy, złość, poczucie winy, a nade wszystko lęk zdołamy wraz z oddechem usunąć z naszego ciała i umysłu. Nie osiąga się tego przez uwolnienie się od tak zwanej "negatywności", ale przez uświadomienie sobie, kim naprawdę jesteśmy. Wówczas negatywność znika w naturalny sposób.
Ludziom zwykle trudno uwierzyć, że stan szczęścia można osiągnąć bez walki, ciężkiej pracy i bólu. Jeszcze trudniej przyjąć im myśl, że szczęście może być trwałym stanem, że nie trzeba go kontrolować ani chronić.
Jeśli uważnie zbadamy nasz umysł, szybko odkryjemy, że dzielimy nasz świat na to, co lubimy i czego nie lubimy, na złe i dobre, słuszne i niesłuszne. Znamy wiele zasad określających, jak powinno się postępować i jak powinno być. Stworzyliśmy dualizm opozycji i to rozdwojenie naszej świadomości jest przyczyną naszego poczucia oddzielenia od źródła, natury i naszych Prawdziwych Ja. Rozdwojenie i oddzielenie jest rezultatem uwarunkowań i systemów przekonań narzuconych nam przez przeszłość. One są przyczyną naszych nieszczęść i przygnębienia. Znamy szczęście tylko jako opozycję do nieszczęścia. Potrzeba nam świadomości, że jesteśmy czymś więcej i wykraczamy poza dualizm – że my sami jesteśmy szczęściem. Szukając szczęścia na zewnątrz siebie, tracimy je i doświadczamy przeciwieństwa tego, czego szukamy. Spójrzmy na to z innej strony: skąd wiemy, że jesteśmy nieszczęśliwi? Na czym to polega? Nieszczęście jest brakiem szczęścia. Chyba się z tym zgodzicie? Podobnie ciemność jest brakiem światła. Co się dzieje z ciemnością, gdy zapalimy światło? Czy wyskakuje przez okno albo chowa się pod dywan? Okazuje się, że nigdy nie było jej w pokoju. Było ciemno, ponieważ nie było światła. Dlatego, jeśli chcesz być szczęśliwy, bądź szczęśliwy (z naciskiem na "bądź").
Musimy jednak zadać sobie pewne pytanie: Czy naprawdę chcemy być szczęśliwi? Oczywiście odpowiemy, że tak. Ale przyjrzyjmy się temu uważnie i uczciwie. Aby być szczęśliwym, trzeba się przebudzić i doświadczyć tego, kim naprawdę jesteśmy. By doświadczyć, kim naprawdę jesteśmy, musimy odrzucić swoje systemy przekonań i opinie, swoje role, a przede wszystkim nawyk kontrolowania! Czy jesteśmy na to gotowi?
Gdy spojrzymy prawdzie w oczy, prawdopodobnie odpowiemy, że nie. Co więcej – przyznamy, iż hipokryzją byłoby twierdzić, że tego chcemy. Nie chcemy się przebudzić, ponieważ nie wiemy, co to znaczy. Nie chcemy wyrzec się niczego, co daje nam poczucie bezpieczeństwa i kontroli. Nie chcemy porzucić naszych uzależnień i przywiązań. Fakt jest faktem: nie chcemy być szczęśliwi, a przynajmniej nie za taką cenę. Wolimy raczej pozostać z jakimś problemem, choć przysparza nam on wiele kłopotów, niż wypróbować coś nowego. Spanie wydaje się o wiele łatwiejsze. O wiele bardziej znane! Na poziomie świadomym chcemy być szczęśliwi, zdrowi, przytomni, oświeceni, kochający, chcemy się przebudzić, zmienić i wziąć odpowiedzialność za własne życie. Ale w głębi podświadomości jest to ostatnia rzecz, jakiej pragniemy. Wolelibyśmy, żeby ktoś się nami zaopiekował i rozwiązał nasze problemy. Wyleczenie jest jak przebudzenie – nie jest przyjemne. Przebudzenie z błogiego uśpienia jest irytujące. Mógłby nas zdenerwować widok tego, co zrobiliśmy ze swoim życiem, i niemożność zrzucenia winy na kogoś innego.
Obudź się w końcu!!!